W obecnych czasach trudno wyobrazić sobie podróże bez jakiejkolwiek elektroniki, która wymaga energii elektrycznej do działania. Świat staje się coraz bardziej cyfrowy i nie czasem po prostu nie ma innego wyjścia, bo np. nie da się zameldować w hostelu bez posiadania dostępu do internetu. O ile na co dzień nie ma problemu z ładowaniem urządzeń albo można skorzystać z powerbanku, o tyle przy wyprawach w bardziej odludne rejonu trzeba już ten temat dobrze przemyśleć. I o tym będzie ten artykuł.

O czym każdy elektryk wie

Pierwsza zasada elektrotechniki głosi, że każde urządzenie elektryczne podłączone do prądu działa dwa razy lepiej. A tak poważnie: pusta bateria w aparacie fotograficznym to tylko brak możliwości zrobienia zdjęć. Brak prądu dla tak ważnych urządzeń jak latarka czy telefon, który w sytuacji zagrożenia mógłby posłużyć do wezwania pomocy, stwarza już przynajmniej potencjalne zagrożenie. Planując zatem wyjazd, warto zatem pomyśleć o trzech rzeczach:

  • z jakiego rodzaju źródła energii elektrycznej korzysta każde z urządzeń (wbudowany akumulator, wymienny akumulator czy też zwykłe baterie)
  • jak często będziemy mieli dostęp do energii elektrycznej w postaci gniazdka sieciowego 230V
  • w jaki sposób ładowane jest każde z naszych urządzeń oraz jak często będzie to wymagane

Jeśli urządzenie korzysta ze zwykłych baterii (paluszki w rozmiarach AA lub AAA, baterie guzikowe typu 2032 i inne bardziej niestandardowe rozmiary), to sprawa jest oczywista – należy zabrać ze sobą odpowiednią ich ilość. A ile to jest „odpowiednia ilość”? Moim zdaniem taka, która daje bezpieczny zapas. Jeśli np. latarka czołowa korzysta z 3 baterii w rozmiarze AAA i wiemy, że zestaw świeżych baterii włożonych do tej lampki przed wyjazdem wystarczy na cały czas jego trwania, to drugi komplet będzie wystarczającym zapasem. Jeśli jednak jedziemy na dłużej i wiadomo, że baterie będą wymieniane w trakcie, to bierzemy zawsze co najmniej jeden komplet więcej.

Popularne typy jednorazowych baterii: „paluszki” w rozmiarach AA i AAA (to ten mniejszy) oraz bateria litowa typu 2032 i bateria guzikowa LR44.

Gdy urządzenie ma wbudowany na stałe akumulator, to konieczne będzie podładowywanie go po drodze. Źródłem energii może być powerbank, ładowarka (sieciowa na 230V bądź samochodowa na 12V) lub turystyczny panel słoneczny. Istnieją też bardziej nietypowe rozwiązania jak kuchenka turystyczna opalana drewnem ze zintegrowanym generatorem termoelektrycznym (wytwarza energię elektryczną dzięki różnicy temperatur), ale nie będę się na nich skupiał.

Najłatwiej jest w przypadku urządzeń z wymiennymi akumulatorami, niezależnie ich rodzaju. Mamy bowiem wówczas dwie możliwości: albo zabieramy odpowiednią ilość akumulatorów, albo weźmiemy ich mniej i będziemy je ładować po drodze. A z czego je ładować? Patrz poprzedni akapit. Optymalnym rozwiązaniem wydaje się być np. wzięcie 2-3 akumulatorów, aby mieć możliwość korzystania z danego urządzenia wówczas, gdy jeden z akumulatorów będzie ładowany.

Nieco teorii

No dobrze, a skąd wiadomo ile powerbanków wziąć i jakiej pojemności? W określeniu tego może pomóc bilans energii elektrycznej, który wykonamy przed wyjazdem. Brzmi to może nieco strasznie, ale sprawa jest prosta. Musimy bowiem ustalić, ile energii będziemy zużywali i skąd pokryjemy to zużycie. Każde urządzenie posiada akumulator o określonej pojemności (wyrażonej w mAh czyli w miliamperogodzinach, jednostką pokrewną są amperogodziny, 1 Ah = 1000 mAh), który gromadzi konkretną ilość energii elektrycznej (wyrażonej w Wh czyli watogodzinach). Pojemność i energia są ze sobą powiązane poprzez wartość napięcia znamionowego akumulatora (wyrażoną w V czyli w woltach) w następujący sposób:

Energia = Pojemność * Napięcie

Potrzebne dane możemy pozyskać albo z instrukcji danego urządzenia, albo z naklejki umieszczonej na urządzeniu lub na akumulatorze (gdy jest on wymienny). Kilka przykładów znajduje się na poniższym zdjęciu.

Etykiety z informacjami o parametrach akumulatorów. Górny rząd od lewej: baterie z kamery sportowej i aparatu fotograficznego, aparatura sterująca do drona. Dolny rząd od lewej: powerbank i akumulator do drona.

Sama informacja o pojemności, którą chwalą się np. producenci powerbanków, jest jednak niewystarczająca. Takie urządzenie z akumulatorem o pojemności 10000 mAh (10 Ah) pozwoli na trzykrotne naładowanie np. smartfona wyposażonego w akumulator o pojemności 3000 mAh (3 Ah), ale już akumulator o pojemności 1,97 Ah, który służy do zasilania aparatu fotograficznego, da się naładować tylko dwukrotnie, bo ma wyższe napięcie znamionowe.

Sama informacja o pojemności, którą chwalą się np. producenci powerbanków, jest jednak niewystarczająca. Takie urządzenie z akumulatorem o pojemności 10000 mAh (10 Ah) pozwoli na trzykrotne naładowanie np. smartfona wyposażonego w akumulator o pojemności 3000 mAh (3 Ah), ale już akumulator o pojemności 1,97 Ah, który służy do zasilania aparatu fotograficznego, da się naładować tylko dwukrotnie, bo ma wyższe napięcie znamionowe.

Jeśli nie jesteśmy pewni co do pojemności akumulatora w jakimś urządzeniu, a jest ono ładowane przez złącze USB (bądź osobna ładowarka do tego akumulatora korzysta z takiego złącza), to możemy się pokusić o wykonanie pomiarów. Choć może to brzmieć bardzo skomplikowanie, sprawa jest banalnie prosta. Służy do tego miernik znany pod nazwą „USB Doctor”. Malutkie urządzenie posiada na jednym końcu wtyczkę USB typu A, na drugim odpowiadające jej gniazdko, co pozwala wetknąć je między ładowarkę USB a badane urządzenie. Na wyświetlaczu USB Doctora prezentowane są różne parametry, przełączanie ekranów odbywa się poprzez krótkie naciśnięcie przycisku. Jego dłuższe przytrzymanie powoduje wyzerowanie wyników ostatniego pomiaru. Ze wszystkich parametrów nas najbardziej będzie interesować zmierzona energia elektryczna, podawana na wyświetlaczu z jednostką „Wh”. Jak wygląda jej pomiar? Wtykamy USB Doctora do ładowarki USB (podłączonej oczywiście do gniazdka!), zerujemy jego wskazania, do niego podpinamy standardowym kabelkiem badane urządzenie i czekamy do zakończenia ładowania. Aby wyniki były jak najbardziej miarodajne, badany akumulator powinien być rozładowany do końca, czyli do momentu gdy zasilane z niego urządzenie powie „stop”.

Cztery najpopularniejsze wtyczki USB: od lewej USB A, USB C, mini USB oraz USB micro B.

Aby nieco bardziej rozjaśnić temat, w poniższej tabelce zebrałem dane dla kilku urządzeń. Można porównać wartości podawane przez producenta z tymi zmierzonymi USB Doctorem.

Urządzenie
Napięcie znamionowe
Pojemność nominalna
Energia nominalna
Energia zmierzona
Uwagi
Aparat fotograficzny Lumix G9
7,2 V
1,97 Ah
14,2 Wh
17,6 Wh
Różnica wynika z faktu ładowania akumulatora znajdującego się w aparacie – część prądu szła prawdopodobnie na zasilanie go
Smartfon Blacberry Key One
3,7V
3,5 Ah
12,97 Wh
11,52 Wh
Smartfon w momencie rozpoczęcia pomiaru był wyładowany do 23%
Odbiornik GPS Holux GPSport 245+
3,7 V
1,05 Ah
3,88 Wh
4,3 Wh
Urządzenie w trakcie ładowania pobiera niewielki prąd na swoje potrzeby
Telefon Nokia 6303
3,7 V
1,05 Ah
3,88 Wh
4,2 Wh
Sytuacja jak powyżej – telefon w trakcie ładowania nie jest całkowicie wyłączony
Aparatura sterująca do drona DJI Mavic 2 Pro
3,83 V
3,95 Ah
15,1 Wh
11,99 Wh
Ładowanie zaczęło się od poziomu 45%, a urządzenie w jego trakcie nie było całkowicie wyłączone

W ten sam sposób możemy również zmierzyć jaką energię gromadzi w sobie powerbank. Podłączamy go do ładowarki za pośrednictwem USB Doctora i czekamy na zakończenie pomiaru.

„USB Doctor” w trakcie pomiarów. Na jego wyświetlaczu widoczne są mierzone parametry, w tym pobrana energia (000.016 Wh).

A co jeśli nie mamy ochoty na samodzielne pomiary? W przypadku większości urządzeń, które ładowane są przez złącze USB, możemy skupić się na porównywaniu pojemności, a nie energii. Nie dotyczy to części aparatów fotograficznych (na pewno lustrzanek i bezlusterkowców) oraz dronów. Generalnie urządzenia o większej mocy będą miały akumulatory na wyższe napięcie.

Przykładowy bilans energii

Załóżmy, że jedziemy na dwutygodniową wyprawę, w trakcie której raz na tydzień będziemy mieli dostęp do gniazdka sieciowego 230V, z którego będziemy mogli podładować cały czas sprzęt. Bierzemy ze sobą następujące urządzenia:

  • smartfon z (niewymiennym) akumulatorem 3500 mAh (3,5 Ah), wymagający ładowania co 5 dni
  • czołówka z niewymiennym akumulatorem 900 mAh (0,9 Ah), wymagająca ładowania co 4 dni
  • aparat fotograficzny z wymiennym akumulatorem 7,2 V o pojemności 1025 mAh (1,025 Ah) – weźmiemy dodatkowo drugi taki akumulator, bo jeden wystarcza średnio na 2 dni fotografowania i filmowania

Jak to wszystko zasilić przez 6 dni pomiędzy kolejnymi okazjami do podładowania? Obliczenie jest proste. Smartfon będzie wymagał w tym czasie jednorazowego ładowania, podobnie czołówka. Dla tych dwóch urządzeń potrzebujemy więc powerbanku o pojemności przynajmniej 3500 + 900 = 4400 mAh. Dla aparatu będzie to co najmniej 2050 mAh, bo napięcie jego akumulatora jest dwukrotnie wyższe niż dla pozostałych urządzeń (czyli gromadzi dwukrotnie większą energię). W takim przypadku, jeśli podładowany w trakcie tych 6 dni zostanie tylko jeden akumulator, to prąd dla aparatu skończy nam się 6. dnia. Warto więc lepiej przyjąć, że obydwa akumulatory będą ładowane w trakcie okresu bez dostępu do gniazdka. Potrzebujemy zatem: 4400 + 2 * 2050 = 8500 mAh. Zatem powerbank o pojemności 10000 mAh (10 Ah) da nam bezpieczny zapas.

Dłuższe okresy bez dostępu do gniazdka, więcej zabieranych ze sobą urządzeń bądź bardziej intensywne korzystanie z nich oznaczają, że potrzebny będzie nam większy zapas prądu, czyli większy (mocniejszy) powerbank lub jeszcze lepiej – kilka ich sztuk. Jeśli tych urządzeń zrobi się dużo, to warto rozważyć zabranie turystycznego panela słonecznego z wbudowanym akumulatorem. Urządzenie tego typu wyposażone w akumulator 10 Ah (37 Wh) jest stosunkowo ciężkie, bo waży około 800 g, ale to mniej niż powerbank(i) o pojemności 40 Ah (148 Wh). Daje nam za to pełną uniwersalność. Panel będzie pobierał energię z promieniowania słonecznego w trakcie marszu (będąc przyczepionym do plecaka), a po zmroku będzie można z niego podładować dowolne inne urządzenie. Przenośna elektrownia słoneczna wyposażona w akumulator ma też tę zaletę, że przy dobrej pogodzie możliwe jest jednoczesne ładowanie wbudowanej baterii oraz innego urządzenia, podłączonego pod jeden z portów USB. Pełne ładowanie akumulatora wbudowanego w panel słoneczny zajmuje około 5 godzin, przy optymalnych warunkach pogodowych. Oczywiście jeśli wybieramy się na wyprawę w okresie od jesieni do wiosny, gdy słońce jeśli się już pojawia, to tylko na krótko i nisko nad horyzontem, wówczas konieczne będzie zabranie większej ilości powerbanków.

Turystyczny panel słoneczny z wbudowanym akumulatorem oraz dla porównania dwa powerbanki o pojemności 10000 mAh.

No dobrze, dosyć tych wyliczeń, mam nadzieję iż powyższy opis będzie dla was jasny. Jeśli nie, proszę o uwagi w komentarzu do tego artykułu. Czas na garść praktycznych porad.

O czym warto pamiętać

  • Wydajność akumulatorów (każdego rodzaju) oraz baterii spada wraz z temperaturą. Proces ten jest całkowicie odwracalny, ogrzanie źródła prądu przywróci mu normalną wydajność. Pamiętać jednak należy, że ogrzać musi się całe wnętrze akumulatora (baterii), a nie tylko zewnętrzna warstwa.
  • Akumulatory starzeją się i wraz z upływem czasu ich wydajność maleje. Jeśli chcemy zabrać urządzenie, które ma już za sobą kilka lat dosyć regularnego używania, to pojemność podawana przez producenta może mocno odbiegać od rzeczywistej.
  • Ładowarki sieciowe USB co do zasady są uniwersalne, czyli każda z typowym złączem typu A nadaje się do ładowania dowolnego urządzenia, które jest do tego przystosowane. Nie ma zatem konieczności brania osobnej ładowarki do każdego z nich. Zdarzają się (rzadko ale jednak!) przypadki niekompatybilności. Wówczas okazuje się, że któreś z urządzeń nie chce współpracować z jedną z ładowarek. Warto zatem to sprawdzić przed wyjazdem poprzez jednokrotne naładowanie do pełna, aby potem uniknąć nieprzyjemnych sytuacji. Osobiście zdarzyło mi się, że ładowarka od smartfona Samsung nie chciała ładować tego typu urządzenia marki Blackberry. Wskaźnik pokazywał podłączenie do ładowarki, ale procentów zamiast przybywać, to ubywało. Niekompatybilność może też dotyczyć powerbanków. Niektóre modele wyłączają się, jeśli pobór prądu z ich wyjścia jest zbyt mały. To uniemożliwi ładowanie urządzeń, które pobierają w jego trakcie niewielki prąd, czyli ładują się przez dosyć długi czas.
  • Nie ma jednolitego standardu gniazdek elektrycznych ani parametrów sieci elektrycznej we wszystkich krajach, O ile ta druga dla ładowarek USB w większości przypadków nie jest problemem (ze względu na ich uniwersalność), to już na mechaniczną niezgodność wtyczki i gniazdka nic nie da się poradzić, poza zabraniem ze sobą specjalnego adaptera (przejściówki). Istotne różnice w konstrukcji wtyczek i gniazdek są nawet na terenie Europy: te z Wysp Brytyjskich są zupełnie inne od tych z kontynentalnej Europy. Temu zagadnieniu będzie poświęcony osobny artykuł.
  • To samo dotyczy ładowarek z kilkoma wyjściami USB, one też mogą mieć swoje kaprysy. Może się okazać, że musimy do nich podłączać urządzenia w określonej kolejności, aby jedno ze złącz w ładowarce nie zostało wyłączone na skutek przeciążenia.
  • W sytuacji awaryjnej źródłem energii może też być inne urządzenie, które niejako przy okazji pełni funkcję powerbanku. Mam tu na myśli tablet, laptop czy nawet… aparaturę sterującą do drona. Ta ostatnia na ogół ma możliwość podładowywania smartfona, podłączonego do niej na czas lotu dronem.
  • Mając ograniczony dostęp do źródła energii elektrycznej w postaci gniazdka 230V, warto ją oszczędzać gdy tylko się da. Tryb samolotowy w smartfonie, przyciemniony jego ekran, czołówka świecąca ze zmniejszoną mocą, aparat fotograficzny wyłączany natychmiast po zrobieniu zdjęcia – wydaje się, że to niedużo, ale „ziarnko do ziarnka i zbierze się miarka”.
  • Ładowarki sieciowe USB mają to do siebie, że lubią się gubić. Warto zatem mieć zapasową w plecaku.  Dodatkowe kilkadziesiąt gramów nie będzie dużym obciążeniem, a pozwoli uniknąć kłopotów. Nie ma też jednak co przesadzać i jeśli np. nasza ładowarka do drona ma również standardowe gniazdo USB typu A, to wystarczy nam oprócz niej druga, zwykła ładowarka USB. Oczywiście jeśli podróżujemy w kilka osób, to z automatu mamy rezerwę.
  • Kabelki USB czasem ulegają uszkodzeniu czy też zagubieniu, zatem również wskazane byłoby posiadanie zapasowych ze sobą. Jeśli bierzemy urządzenia posiadające różne złącza USB (mini, micro, typu C), to rozwiązaniem może się okazać wzięcie po jednym kabelku każdego typu, a do tego zabranie zestawu przejściówek. Dzięki nim, przy pomocy np. kabelka z wtyczką typu micro USB, możliwe będzie naładowanie smartfona wyposażonego w złącze USB typu C.

    Przejściówki USB: od lewej z micro na C, z micro na mini, z C na micro.

  • Warto też mieć świadomość, ile czasu zajmuje naładowanie każdego z urządzeń. O ile kamera sportowa czy smartfon napełnią swój akumulator na ogół w czasie mniejszym niż 2 godziny, o tyle np. ładowanie akumulatora do aparatu fotograficznego może zająć nawet 6 godzin. W tym czasie zablokowana będzie ładowarka sieciowa USB oraz jeden z kabelków, uniemożliwiając ładowanie innego urządzenia. Warto też z tego powodu brać więcej niż 1 sztukę akumulatora do urządzeń, w których są one wymienne. Nie będziemy wówczas pozbawieni możliwości korzystania z tego urządzenia w trakcie procesu ładowania.

Niniejszy artykuł nie wyczerpuje wszystkich zagadnień związanych z elektrycznością na wyjazdach. Koniecznie dajcie znać w komentarzach o czym warto by jeszcze napisać, lub co dla was było niejasne. Jestem ogromnie ciekaw waszych opinii, bo dzięki nim treści tutaj publikowane będą bardziej przystępne!

Please follow and like us:
fb-share-icon